sobota, 12 października 2013

Nieodpowiedzialni właściciele wszędzie

To było wczoraj. Dzień zaczął się jak zwykle. Wstałam wcześnie rano, przyszykowałam się i poszłam do szkoły. Z okazji odwołania ostatniej lekcji wybrałam się z kolegą i jego uroczym mieszańcem (prawdopodobnie) Mastiffa, Snukim, na spacer do lasu. Bartek nazbierał grzybków, ja szyszek, a Snuki wyszalał się za wszystkie czasy. Zdziwiłam się nawet, że nasz las jest taki piękny i widowiskowy, wcześniej byłam tam zaledwie kilka razy. Po dwóch godzinach, ze względu na mój uporczywy, bolący kręgosłup, wracaliśmy do domu. Ledwo wyszliśmy z lasu, a zaatakowały nas dwa kundelki. Większy był trochę płochliwy więc przestraszył się dużo większego od siebie Snukiego, natomiast mniejszy nie dawał za wygraną. W końcu odszedł, myśleliśmy, że mamy go z głowy, a ku naszemu zdziwieniu znów wybiegł i...chap! Całą szczęką ugryzł mnie w nogę. Ból ugryzienia nie jest mi obcy, bo Nodi też mocno łapie podczas zabawy, więc nie histeryzowałam zbytnio, jednak bardzo się zdenerwowałam. Bartek odprowadził mnie do domu, po czym od razu pojechałam z rodzicami do właścicieli owego psa. Otworzyła nam młoda kobieta, która stwierdziła, że pies należy do jej matki, która już od dwóch miesięcy przebywa w szpitalu. Sami też ruszyliśmy do szpitala, rana została zdezynfekowana, a lekarz zawiadomił sanepid o całym zajściu. Ze szpitala pojechaliśmy na komisariat złożyć zażalenie o wiecznie błąkających się samopas psach, które w większości są agresywne. Wróciliśmy do opiekunów psa, ale już z policją, która przesłuchała także tą kobietę. Niestety prawowita właścicielka psa wraca ze szpitala dopiero we wtorek - wtedy mamy się zgłosić do kobiety z policją, sanepidem i weterynarzem, bo jak na razie nie wiemy, czy pies był szczepiony, choć po wahaniach kobiety stwierdzam, że pewnie nie...
Mam teraz spory ślad po wszystkich zębach małego agresora. Czekam z niecierpliwością na rozwiązanie sprawy. Nie chodzi mi o to, by wyłudzić od opiekunów psa odszkodowanie - odmówiłam, bo wiem, że sami mają ciężko. Natomiast chciałam pokazać kobiecie, że jej nieodpowiedzialność nie pozostanie bez konsekwencji, bo z tego co dowiedziałam się od policjantów, to i tak zostanie ukarana mandatem. A ja nie usłyszałam nawet głupiego "przepraszam"...

Kochani, nie bądźcie obojętni na błąkające się psy. Któryś z nich może doprowadzić do tragedii - są zagrożeniem dla otoczenia i samych siebie. Zamiast liczyć na to, że ktoś inny zajmie się sprawą, sami to zróbcie - zgłoście się do odpowiedniej instytucji, by zadbać przynajmniej o swoje bezpieczeństwo. Ktoś, kto posiada psa ma wobec zwierzęcia obowiązki!

4 komentarze:

  1. A ja właśnie nigdy nie bałam się takich psów, zawsze były takie płochliwe. A jednak nie wszystkie są takie...
    Tyle że ja najbardziej się boję że takie psy, zrobią coś moim psom niż mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nigdy nie przejmowałam się takimi psami i bardziej niż na siebie uważałam na swojego czworonoga. To chyba taki znak, bym była jednak bardziej ostrożna ;)

      Usuń
  2. Dlaczego zawsze musi się coś stać,aby ludzie zaczęli reagować?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Twojego bloga do Liebster,zapraszam po szczegóły)

    OdpowiedzUsuń